Byłem na pustyni…

Kilka dni w oderwaniu od codzienności. Spokój, wyciszenie, materialna pustka. Można „zresetować system” i w spokoju zająć się „projektowaniem od nowa”…

Na jednym z portali społecznościowych Czytelnik CADblogu napisał o ciekawym podejściu do „życia – projektowania”, z którym to podejściem miał okazję zetknąć się na naszych łamach. Może tym właśnie ośmielił mnie do tego, by podzielić się z Państwem refleksjami z pozoru zupełnie nie związanymi z komputerowymi systemami inżynierskimi. Z drugiej strony zdarzało mi się czynić już podobnie wcześniej…

Faktem jest, iż wyjazd dosłownie na niepełne cztery dni, z całą rodziną (wliczając w to trzech łobuzów) sprawił, iż nie tylko udało się odpocząć (ale w innym sensie), co nabrać dystansu do wielu spraw w codziennej rzeczywistości urastających do rangi niemalże nierozwiązywalnych problemów. Łatwo to osiągnąć, gdyż zamknięcie za samochodem bramy Instytutu nie tylko symbolizowało odcięcie od świata zewnętrznego, ale fizycznie nim było. A burza, która rozpętała się wieczorem, gdy chłopcy poszli już spać, skutecznie przeszkodziła mi w odpaleniu laptopa i sprawdzeniu, czy coś nie dzieje się na poczcie. A następnego dnia potrzeby sprawdzania maili już nie odczuwałem. Mam nadzieję, że Czytelnicy nie poczują się urażeni. W taki oto sposób znalazłem swoją „pustynię”.

Od kilku lat „żyję” szeroko rozumianymi systemami CAD. Przez te kilka dni prawie udało się o nich nie myśleć. Chociaż nawet patrząc na malutkie Sanktuarium zastanawiałem się, gdzieś tak na progu świadomości, ile czasu wymagałoby odtworzenie jego projektu w 3D, jak wyglądałyby rzuty etc. Ale to nie wszystko.

„Pustynia” nie była miejscem odosobnienia. Spotkałem tam ludzi z branży; poznany konstruktor zwierzył mi się, że po pracy, w domu, nawet nie włącza komputera. Nie ma już ochoty na sprawdzanie możliwości nowych systemów, czy podnoszenie swoich kwalifikacji po godzinach. Młody, niespełna trzydziestoletni człowiek, stara się oddzielić swoje życie zawodowe od rodzinnego. We współczesnym świecie jest to cholernie trudna sztuka, a ja już zupełnie zapomniałem o tym, jak to zrobić. Potrzebna była w tym celu właśnie „pustynia”…

Wróciłem. Wróciłem już w poniedziałek, ale ciężko było przyzwyczaić się do świata widzianego z tej strony. Ciężko było włączyć pocztę i sprawdzić, co się wydarzyło. Włączyć z powrotem w codzienny trud, mimo że z nową porcją wewnętrznej energii. Na szczęście można liczyć na Państwa. Ktoś nowy zdecydował się załogować na forum, kolejne osoby dołączyły do grona prenumeratorów. Tak, temat nagród staje się coraz bardziej palący, trzeba będzie znaleźć czas także na to. Mimo ogórkowego sezonu. A kolejne osoby przekazały środki na rozwój CADblog.pl. Utwierdzając mnie w poczuciu podążania we właściwym kierunku…

Patrzę na ekran komputera. Stary, poczciwy niekomercyjny BRL-CAD. CalculiX czekający na pliki, których nie udało się wyeksportować (niestety) z poziomu studenckiej wersji SW.

Rzeczony SW, który nauczył się słuchać moich poleceń wydawanych do mikrofonu (może poprawił mi się akcent i już nie mówię jak Borat?). Na kalendarzu na czerwono zaznaczony termin kompletowania danych do pdfowej edycji przeglądu inżynierskich systemów komputerowych CADraport.pl… Rozgrzebana wersja robocza strony www.cadraport.pl, na razie tylko off-line. I dużo bliższy termin zamknięcia kolejnego wydania.

A jednak wiem, że wszystko uda się doprowadzić do końca. Trzeba tylko do tego dążyć, pokładając swą ufność w Tym, któremu żaden ziemski konstruktor nie będzie nigdy w stanie dorównać…

Od jutra efekty ciężkiej pracy będzie można znowu w miarę regularnie „podziwiać” na stronie. Już na dobre wróciłem z Pustyni.

Dobrej nocy

Maciej Stanisławski

 

P.S.
Na obrazku tytułowym (powyżej) – wizerunek Kapliczki, a w zasadzie właściwego Sanktuarium „Polonia Semper Fidelis”

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*